Byłem tam już kilka razy i zawsze (oprócz wody i wina – nie ważne w jakiej kolejności) odkrywam tam coś nowego. Nie będę pisał o Dubrowniku, w którym byłem 4 razy, ponieważ to co zobaczyłem tam w tym roku, na pewno odbierze (jeżeli jeszcze nie odebrało) magiczny charakter tego miejsca. Zobaczyłem w porcie (a w zasadzie na redzie bo w porcie się nie mieściły) olbrzymie, koszmarne statki – wieżowce linii Carnival. 3000 pasażerów i 1200 załogi…
I ekspresowe poznawanie kolebki kultury europejskiej – basenu Morza Śródziemnego. Antyk w 12 dni.
O tempora! o mores!
I wejście na Stradun – główną trasę Starówki dubrownickiej, przez bramę Pile wyglądała jak Krupówki w niedzielę, albo i gorzej.
Już mnie tam nie ma.
Jest wiele mostów na świecie, wiele z nich trafia do literatury, filmu na obrazy znanych malarzy. Takim mostem jest na pewno most brooklyński. Jak pisał Stachura w wierszu „Nie brookliński most”:
„Nie brookliński most
Ale przemienić
W jasny, nowy dzień
Najsmutniejszą noc –
To jest dopiero coś!”
Mostem, któremu udało się przebić najsmutniejszą noc jest…
Most w Mostarze
W średniowieczu brzegi rzeki Neretwy były tu połączone stałym drewnianym mostem. Po raz pierwszy nazwa Mostar (dzisiejsza Bośnia i Hercegowina) pojawia się w tureckim spisie z lat 1468-1469 i pochodzi od słowa mostari — strażnicy mostu. W XVI wieku Turcy założyli tu twierdzę, a w 1566 dotychczasowy drewniany most został zastąpiony kamiennym który, znany jest jako Stary Most. Kamienny most Turcy nazwali Kudret Kemericzyli – Cudowne Sklepienie.
Zbudował go w roku 1566 turecki budowniczy Numar Hajrudin (inna pisownia to Mimar Haireddin) na rozkaz sułtana Sulejmana Wspaniałego, któremu był potrzebny taki wytrzymały most dla potrzeb zaopatrzenia wojskowego.
Zbudowany został z 456 bloków z białego marmuru. Bloki te łączone były klamrami wykutymi z żelaza. Most ten miał przedłużyć szlak komunikacyjny na zachodni brzeg rzeki Neretwy. Wznoszący się 20 metrów nad lustrem rzeki most ma jedynie 3 metry szerokości, natomiast rozpiętość przęsła wynosi 29 m. I dlatego ma on formę bardzo ostrego łuku i idąc po moście z obu stron trzeba się na niego bardzo ostro wspinać.
W tamtych czasach był to majstersztyk sztuki inżynierskiej. Samo zbudowanie rusztowań w bardzo rwącym nurcie rzeki nie było łatwe. Wszak nie znano wtedy cementu. Stosowano wtedy oryginalna osmańską zaprawę składającą się z wapna, białka jajek, koziej sierści i maczki kostnej. Był to na tyle wyczyn ponad miarę czasu, że jak mówi legenda… słabe rusztowania nie wytrzymały ciężaru sklepienia i pierwszy most runął w nurty Neretwy.
Po upadku dawnej Jugosławii, w czasie wojen na Bałkanach Neretwa była linią fontu. W mieście toczyły się najpierw walki Bośniaków i Chorwatów przeciwko Serbom, a następnie, od maja 1993 roku, Chorwatów z Bośniakami. Toczyła się tu zacięta wojna na śmierć i życie, spotęgowana jeszcze tym, że oprócz konfliktu etnicznego był tu bardzo potężny, odwieczny konflikt religijny (chorwaccy katolicy i bośniaccy muzułmanie). W listopadzie 1993 roku atak artylerii chorwackiej skupił się na Starówce Mostaru i historycznym moście. Chorwackie czołgi dokonały tu spustoszenia (nie mającego żadnego znaczenia strategicznego w działaniach zbrojnych).
9 listopada Most został…rozstrzelany z armat i czołgów.
Ślady tych spustoszeń widać do dziś. Uliczki Starego Miasta, które prowadzą do Starego Mostu, bardzo obrazowo przywołują tragiczne czasy niedawno zakończonej bratobójczej wojny, w której znowu mordowano w imię Boga. Zabytkowe domy w centrum tej nieformalnej stolicy Hercegowiny do dziś są podziurawione gęsto kulami, wiele leży jeszcze w ruinie, bez ludzi, którzy uciekając zostawili je już na zawsze.
Najwięcej zginęło muzułmanów bośniackich, okrutnymi agresorami byli prawosławni Serbowie. Do dziś czuje się tu atmosferę strachu i śmierci, wiec nic dziwnego, że w jednym z domów na Starówce wmurowany jest kamień z napisem „Don’t forget”.
Po skończonej wojnie, dla całej społeczności międzynarodowej a także dla niedawnych wrogów, odbudowa mostu i Starego Mostaru stała się zadaniem priorytetowym. Architekt Amir Pasic podjął się odbudowy historycznej konstrukcji. I tak węgierscy saperzy ze SFOR wydobyli elementy zniszczonego mostu z dna Neretwy, włoscy i niemieccy inżynierowie pomagali przy projekcie rekonstrukcji obiektu. Tureccy kamieniarze przygotowali nowe bloki marmuru wydobyte z tego samego kamieniołomu co oryginalne. Żelazne klamry wykonano w podobny sposób jak 430 lat temu. Na odbudowę mostu i przylegających do niego budynków wydano podobno ponad 13 milionów dolarów, cena jednego F16 ponad 40 mln.
Odbudowany obiekt oddano do eksploatacji 23 czerwca 2004 roku a w 2005 roku wpisany został na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Od tego czasu mostarski most w społeczności międzynarodowej stał się symbolem pokojowej współpracy ludzi różnej religii i narodowości. Stał się także wizerunkiem jednej z prestiżowych nagród pokojowych International Peace Award „Mostar”.
Źródło fotografii: http://www.centarzamir.org.ba
Laureatami tej nagrody byli dotychczas:
2004. – Vaclav Havel
Źródło fotografii: http://22cplus.blogspot.com
2005. – Alois Mock
Źródło fotografii: http://www.centarzamir.org.ba
2006. – Nelson Mandela
Źródło fotografii: http://www.centarzamir.org.ba
2007 – Dr. Mohamed ElBaradei
Źródło fotografii: http://www.centarzamir.org.ba
Stary Most oraz dochodzące do niego uliczki Starego Miasta to jedno z najbardziej magicznych miejsc jakie widziałem.
I most, jako spinacz dwóch religii, dwóch kultur. Bośniacy, Chorwaci, Serbowie i… wielojęzyczny gwar turystycznego kotła, ludzi piejących zachwytu w kilkunastu a może i kilkudziesięciu językach. Cudownej atmosfery i egzotyki dodaje położenie Starego Mostu w tureckiej dzielnicy Mostaru.
Prawdziwe wschodnie targowisko pełne oryginalnych dzieł sztuki ( i jeszcze większej ilości podróbek, ale dobrej rzemieślniczej produkcji), biżuterii, wyrobów orientalnych. Wąskie uliczki tętniące życiem i wschodnią atmosferą, przytulne kafejki i wszechobecne dźwięki wschodniej muzyki wymieszane z odgłosami nawoływań muezinów z pobliskiego meczetu Tabacica (ok. XVI wiek) czy Karadjozbega (1564).
I przepiękne kobiety. Orientalne piękności powalające niesamowitymi, migdałowymi oczami spoza czadoru, muzułmanki wyzwolone w całej krasie prezentujące swoja niespotykaną orientalna urodę, piękne, rasowe Chorwatki świadome swojej urody i setki innych kobiet z wielu państw świata odważnie prezentujące swoje opalone ciała. Polki zdecydowanie przodują.
I przepiękna Neretwa o wodach jak oczy ukochanej dziewczyny.
Odpoczywając po dniu pełnym wrażeń w uroczej tureckiej knajpie, pod czujnym okiem dwóch kudłatych psów
doznałem swoistego déjà vu. Społeczność Mostaru podzielona jest niczym Irlandczycy w Belfaście, odwiedzonym przeze mnie kilka lat temu. Oddzielne szkoły, szpitale, straż pożarna a nawet komunikacja miejska. I choć mieszają się dźwięki dzwonów z katolickich kościołów z nawoływaniem muezinów, o prym najwyższych budowli walczą minarety z wieżami kościołów
to jednak cos łączy te tak różne społeczności, coś spina dwie nienawistne sobie dotychczas dzielnice. Tym czymś jest Mostarski Most. Ale czy na długo? Czy ustawienie przez katolików krzyża na wzgórzu górującym nad Mostarem,
nie jest zapowiedzią religijnej supremacji? Czy znowu któraś ze stron nie zacznie konfliktu wykrzykując Dieu le veut.
Byłam i też się zakochałam. I wrócę tam jak szybko się da.
Wspaniały opis, można poczuć klimat tego miejsca :). Na pewno tam pojadę, może nawet w tym roku.
Bardzo fajna wycieczka 🙂 Też chętnie wybrałabym się na taką dłuższą wyprawę po Bałkanach.. niestety nie w tym roku.. Pozdrawiam serdecznie!
Sensem zycia jest poznawanie, podróżowanie. Jeszcze wiele podróży Cię czeka i pewnie zahaczysz o Bałkany nie raz nie dwa. Czego i sobie życzę 🙂
W tym roku byłam na Bałkanach – przejazdem przez Bośnię i Hercegowinę, Czarnogórę i Chorwację, ale tęsknie do Mostaru, do tego klimatu, do tych magicznych uliczek, zaczarowanych rzemieślników i cudownego mostu – pięknego w swej prostocie, niewyobrażalnej wprost konstrukcji, która zachwyca każdego turystę, a inżynierów budownictwa wpędza w kompleksy – bo jak dawni budowniczowie mogli sobie poradzić i wybudować takie cudo w tamtych czasach. Najważniejsze jest jednak przesłanie tego mostu – połączenie wschodu z zachodem, pokazanie, że nie ma znaczenia jaką kto wyznaje religię, ale to, że wszyscy są dziećmi planety Ziemia – a nie sługami wymyślonych bogów, czy bożków. Mam nadzieję, że żadna religia i jej przedstawiciele nie zdominują tej ziemi i nigdy więcej nie podniosą ręki na takie zabytki. Do Mostaru wrócę, żeby dłużej tam pobyć. Do Chorwacji już nie, no chyba, że na Istrię, na Pag czy do Ninu – ale do Bośni, czy do Czarnogóry wrócę już w przyszłym roku – bo śnię o tych widokach i smakach każdej nocy.
Nie napisałam, że super się czyta Twoje opisy – jesteś niesamowitym facetem.